Rzymskie wakacje


"Rzymskie wakacje" Williama Wylera z 1953 roku to komedia romantyczna, a raczej amerykański melodramat, który jako pierwszy film produkcji amerykańskiej został nakręcony całkowicie we Włoszech. Ta czarująca "Bajka" ukazuje nam dwoje z najważniejszych osobliwości kina ubiegłej epoki, Audrey Hepburn i Gregory Pecka. Film został uhonorowany 9 nagrodami i 11 nominacjami, w tym Oscarem dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej Audrey Hepburn.

'Rzymskie wakacje"  to opowieść o młodej księżniczce, która podczas wizyty państwowej do Włoch, będąc pod wpływem środków nasennych, półświadomie wychodzi na ulicę i zasypia. Zauważa ją mężczyzna, który jest reporterem renomowanej gazety amerykańskiej. Zabiera dziewczynę do swojego mieszkania, nie mając pojęcia kim ona naprawdę jest. Rano,  dziennikarz przypadkowo dowiaduje się, że śpiąca w jego mieszkaniu kobieta, to księżniczka, z którą miał przeprowadzić wywiad prasowy. Następuje teraz szereg zabawnych sytuacji, które nie mieszczą się w kanonach wychowania następczyni tronu, a dzięki którym dziennikarz będzie mógł napisać pikantny i bardzo popłatny artykuł dla swojej gazety. Jednak Bradley ( Gregory Peck) z czasem zakochuje się w pięknej księżniczce. Postanawia w konsekwencji tych zdarzeń nie publikować artykułu, który mógłby negatywnie wpłynąć na nieskazitelny wizerunek młodej następczyni tronu. Wreszcie przygoda kończy się. Oboje wpatrzeni w siebie, świadomi swoich uczuć "schodzą na ziemię". Dziennikarz wraca do swoich zajęć, a księżniczka do swoich obowiązków. Na koniec spotykają się jeszcze na zaległej konferencji prasowej. Oboje czują więź jaka ich łączy, jednak realia, w których żyją, ona księżniczka, on dziennikarz, doprowadzają do rozstania, i bajka się kończy.
Całkowicie nieschematyczny, świetny klasyk, ukazujący miłość i ludzi, których dzisiaj rzadko możemy spotkać, nie mówiąc już o klimacie filmu i grze aktorskiej. Dzieło prawie doskonałe.
Film kręcony jest w pięknym Rzymie co dodaje niesamowitego klimatu. Młoda dziewczyna ma wreszcie szansę zasmakować ''prawdziwego'' życia. Trafia na sympatycznego mężczyznę i nic dziwnego ,że się w nim zakochuje. Jej wizytę u fryzjera  możemy potraktować jako chęć, chociaż przez chwilę utożsamienia się ze zwykłą dziewczyną. Scena kiedy księżniczka Anne ( Audrey Hepburn) wkłada rękę do ''ust prawdy'' została uznana za najlepszy epizod filmu. Była podstępnie zaimprowizowana przez Gregory Pecka, żeby wymusić i nagrać naturalną reakcję i zaskoczenie u Audrey.  Po obejrzeniu filmu mogło by się wydawać, że to zwykła komedia romantyczna. Jednak zakończenie zaskakuje nas. Reżyser poprostu zakończył film ostrym cięciem, nie bacząć na to, że przecież była to bajka, a to właśnie w bajkach, książe po długich poszukiwaniach zawsze żeni się z kopciuszkiem. W końcowej scenie wszyscy na próżno będą czekali aż Anne rzuci koronę i na zawsze zostanie z dziennikarzem. Bardzo to niehollywoodzkie, nieschematyczne, nietypowe dla tak lekkiego i uroczego filmu. Pasuje tu też tytuł "Rzymskie wakacje ". Rzeczywiście były to tylko wakacje.

Gregory Peck, niesamowity dżentelmen ubiegłych lat, jeden z moich ulubionych aktorów, od początku zachwyca wdziękiem i profesjonalizmem. Początkowo nie chciał przyjąć roli,  obawiał się zbyt dużej różnicy wieku między nim a Audrey. Moim zdaniem nie miał racji. Różnica wieku nie ma w filmie większego znaczenia i myślę, że jeżeli już jest, to nie rzuca się w oczy. Miał on przecież pełnić rolę przewodnika choć jednocześnie amanta. Myślę, że w obu rolach sprawdził się wyśmienicie.
Wiele osób ma wątpliwości co do gry aktorskiej Audrey Hepburn. Początkowo również je miałam. Przyznaję, że jest odrobinę specyficzna i w niektórych momentach wcale nie jest tak naturalna. Może to z powodu niepełnej jeszcze dojrzałości i małego doświadczenia. Ale zanim ocenimy ją, zastanówmy się dlaczego stała się kultową postacią kina. Magia Audrey opiera się na jej uroku, delikatności, słodkości, lekkiej naiwności. Ma śliczny uśmiech, potrafi oczarować nawet bardzo wybrednego widza. Podobno zdobyła tę rolę dzięki swojej spontaniczności, którą reżyser dostrzegł na zdjęciach próbnych. Idealnie pasowała do Gregorego Pecka.
Czarno biały film miał początkowo być kręcony w kolorze.  Dobrze, że do tego nie doszło, bo to także dodaje mu klimatu.
Ja oglądając ten film zastanawiałam się, dlaczego dzisiaj aż tak zmienili się mężczyźni, kobiety,  relacje między nimi, wartości,  przełamywanie nieśmiałości, a może i jej brak. Ubiegła epoka kina to najlepsze romanse i melodramaty, ukazujące prawdziwe uczucia. Obecne komedie romantyczne przedstawiają raczej komercyjne pary w komercyjnych sytuacjach. Kiedyś na ekranie, ludzie nawet inaczej się całowali. Teraz wydaje się, że widzom już nie wystarcza zwykły romantyczny, ale za to pełen uczuć pocałunek, dlatego producenci posuwają się dalej. W efekcie powstaje zwykłe ''badziewie''.
"Rzymskie wakacje" może nie jest arcydziełem, ale to przepiękny, lekki film, pełen dobrej gry aktorskiej, scenografii i klimatu. Proponuję tylko zakończyć jego oglądanie trzy minuty przed końcem.

Polecam.

Komentarze

Popularne posty