Po prostu walcz!




Never back down Jeffa Wadlowa z 2008 roku nie zachwyci nas pod względem technicznym, artystycznym czy innowacyjnego scenariusza. Jest to produkcja raczej młodzieżowa i przygotowana na podstawie stałego schematu. Mimo to film ogląda się bardzo dobrze. Zmotywuje nas on do walki o siebie i do każdej walki w życiu.Pewnie dla wielu "fajterów" jest to ulubiony film. (Taki Rocky dla młodzieży w nowoczesnym świecie).

Jake Tyler, czyli Sean Faris to nastolatek, który przenosi się do innego miasta wraz z matką i młodszym bratem. Cała rodzina przechodzi ciężki okres po śmierci ojca Tylera. Chłopak w poprzednim miejscu miał problemy w szkole ze względu na liczne potyczki. Na jego nieszczęście obecni znajomi ze szkoły znają jego przeszłość i żądają żeby pokazał im jak walczy. Jake poznaje w szkole Baję Miller (Amber Heard). Ta zaprasza go do siebie na przyjęcie. Tam dochodzi między nim, a najpopularniejszym dzieciakiem w mieście Ryanem (Cam Gigandet) do walki. Jake przegrywa i staje się pośmiewiskiem. Kolega Max (Evan Peters) proponuje mu treningi u mistrza sztuk walki Jeana (Dijmon Hounsou). Tyler nie jest nowicjuszem w tej kwestii i początkowo musi ukrywać to, że znowu walczy. Na treningach nowego mentora bohatera istnieje jedna zasada : zero walk po zajęciach. Tyler ją łamie. Nawet dwukrotnie, ale trener pozostaje w stosunku do niego wyrozumiały. Pojawia się między nimi więź i oboje pomagają sobie w uporządkowaniu przeszłości. Na końcu filmu Tyler wygrywa najważniejszą dla siebie walkę.

"Po prostu walcz" to film o nieco banalnym schemacie i fabule. Mnóstwo bogatych porozbieranych nastolatków, imprezy nad basenem, największy frajer w mieście, buntownik i śliczna blondynka. Jednak w tej wersji filmu młodzieżowego mamy coś jeszcze, mentora i adrenalinę. Te dwie rzeczy pozwalają obrazowi wykroczyć poza schemat i nie być szufladkowanym jako "kolejna komedia dla kretynów". Tak naprawdę mimo banalności film opowiada piękną historię, pokazuje realne problemy emocjonalne młodych ludzi, uporanie się z tragedią i hart ducha. Jest to "sztandar motywacji". Oglądamy ciężkie treningi bohatera i to, że się nie poddaje.Może i jest trochę nadpobudliwy, ale wykonuje kawał solidnej roboty. Lejący się pot, okrzyki bólu i spojrzenia satysfakcji wypełniają nas siłą. Jeżeli ktoś po tej produkcji nie będzie nabuzowany lub gotowy robić mnóstwo rzeczy to zdecydowanie coś z nim nie tak.
Wątek czarnoskórego mentora, czyli trenera chłopaka był bardzo dobry. Niby poboczny element, ale też grał jedną z głównych ról w filmie. Oglądamy jak pomiędzy mężczyznami  nawiązuje się więź, wręcz ojcowska. Tyler żali się trenerowi a ten zaczyna go rozumieć. Sam opowiada mu o problemach z ojcem, a na końcu to sam Jake przekonuje go do odwiedzenia krewnego. Kolejny wątek filmu dotyczy Ryana. Jest pokazany jako narcystyczny i cwany bogacz. Chce wygrać walkę z Tylerem by utrzymać się "na szczycie". Dopiero na końcu dowiadujemy się, że do tego wszystkiego skłoniły go ambitne wymagania ojca. Baja walczy z chęcią dopasowania się do społeczeństwa i bycia sobą. Matka Jake'a przeżywa żałobę po mężu i próbuje sprostać wychowaniu dwóch synów. Można powiedzieć, że każdy tutaj toczy jakąś swoją walkę. Głównym wątkiem są dosłowne bijatyki, ale pod otoczką zaspokojenia własnych ambicji i skutków osobistych przeżyć. Swoją drogą jest to pewne przesłanie. Każdy próbuje coś sobie udowodnić.
Produkcja nakręcona jest dobrze, tak jak sceny walki. Są może odrobinę naciągane i zbyt widowiskowe, ale podkreślane jest, że bohaterowie chcieli żeby takie były. Aktorzy spisali się też nieźle. Najbardziej charakterystyczną postacią był McCarthy czyli Gigandet. Był bezlitosny w swoim zachowaniu. Sean Faris wydawał się trochę za bardzo "drętwy", brakowało mu ikry, ale za to idealnie było widać hart ducha w jego spojrzeniu.
Ogromną zaletą Po prostu walcz jest muzyka. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo dobrze dobrana. Znane "buntownicze kawałki" wprowadzają nas w klimat filmu.
Never back down to idealny film dla widzów potrzebujących motywacji i chcących obejrzeć coś rozrywkowego. Obraz wciąga i na luźny wieczór nadaje się świetnie.

Recenzja ze specjalną dedykacją. Dla Mateusza.

Komentarze

Popularne posty