Pokémon: Detektyw Pikachu, czyli wspomnienie młodości
Tydzień temu odbyła się premiera nowej komedii
z postaciami animowanymi „Pokemon Detektyw Pikachu”. O ile zapowiedzi samego
filmu przeszły raczej bez echa to premiera zrobiła wielki bum, bo był to piątek przed dniem dziecka. Z resztą raczej każdy słyszał o pokemonach, a widząc plakat z napisem Pokemon
raczej nie dało się przejść obok obojętnie.
Pokemony powstały już na początku lat 90 w
Japonii jako gra na konsolę Nintendo, a początkowo nazywały się „Capsule
monsters”. W 1997 roku nastąpiła premiera anime, czyli kreskówki z bohaterami
gry, która odniosła ogromny sukces w Polsce jak i na całym świecie.
Kilka lat wstecz powstała gra na telefon
komórkowy Pokemon Go, gdzie można za pomocą swojego telefonu łapać pokemony,
już wtedy przypomniała ona o starej bajce, ale podobnie szybko o niej
zapomniano.
Teraz „Pokemon: Detektyw Pikachu” jako pierwszy
film fabularny z tej serii wspomniał o sobie swoim starym fanom (którzy obecnie
mają koło 20, 30 lat) i dał nową moc magicznym stworkom.
Nie będę ukrywać, że ja bardzo dobrze kojarzę
anime pt.Pokemon, w dzieciństwie była to jedna z moich ulubionych kreskówek dlatego seans w
kinie był punktem obowiązkowym.
„Pokemon: Detektyw Pikachu” został nakręcony przez
Roba Lettermana w tym roku. Jest to film fabularny z udziałem animowanych
pokemonów. W rolach głównych występuje Justice Smith, Kathryn Newton, Bill Nighy,
Ken Watanabe oraz Ryan Reynolds, który podkłada głos Pikachu więc nie myślcie,
że Ryan będzie przodował na ekranie.
Nie ukrywam, że znając przez mgłę historię
pokemonów nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać od fabuły, ale twórcy poradzili
sobie bardzo dobrze. W filmie raczej nie doszukamy się niczego oryginalnego,
historia jest banalna, dużo wątków widzieliśmy w innych filmach, ale całą robotę
odwalają przecież pokemony.
Już na samym początku widzimy jak młody
chłopak, Tim Goodman próbuje złapać swojego pokemona, więc praktycznie od pierwszej
minuty na ekranie widzimy te małe potworki. Tak w skrócie, Tim jedzie do miasta
zwanego rajem, gdzie pokemony towarzyszą ludziom i to jest jak najbardziej
normalne (zostało to wytłumaczone już w pociągu w filmiku, który nadawała kolej
co jest świetnym strzałem dla widzów nie znających sensu pokemonów) wezwany przez
policjanta, przełożonego jego ojca, który miał styczność z pokemonami, a teraz
zaginął. W mieszkaniu rodzica Tim znajduje pokemona Pikachu, a wcześniej
poznaje stażystkę CNN, która interesuje się zniknięciem jego ojca, jak się
okazuje historia jest bardziej zawiła niż się wydaje i Tim, Pikachu, Lucy i
Psyduck (pokemon Lucy) rozwiązują tę zagadkę.
„Pokemon: detektyw Pikachu” to świetna komedia
dla całej rodziny, zarówno dla fana pokemonów jak i dla kogoś kto nigdy o nich
nie słyszał. Jak już wspomniałam fabuła jest bardzo banalna, a wątek ze złym,
szalonym biznesmanem widzieliśmy już nie raz. Mimo to seans ogląda się świetnie,
mnóstwo jest humorystycznych gagów skierowanych do dorosłych jak i dla dzieci,
choćby motyw zestresowanego Psyducka. Ciężko zdecydować w którą grupę chcieli
uderzyć twórcy, zapewne próbowali zadowolić wszystkich za jednym zamachem i
wydaje mi się, że im się to udało (w kinie pełnym dzieci z rodzicami cała sala
bawiła się świetnie co chwilę wybuchając śmiechem).
Nie podobała mi się relacja Lucy z Timem, był
to średnio rozegrany romans, który można było przedstawić obszerniej.
Jednak
to Pikachu był główną gwiazdą, świetne humorystyczne teksty oraz słodki wygląd
(gratulacje dla twórców efektów specjalnych) zrobiły z niego kandydata na „Pokemon
Oscara”.
Muzyka w filmie była praktycznie niezauważalna
oprócz momentu kiedy Pikachu śpiewa w zabawny sposób oryginalną piosenkę z
czołówki serialu „Pokemon”.
Na początku obrazu możemy zaobserwować w telewizorze
fragment filmu nakręconego na potrzeby „Kevina Samego w domu” - „Anioły o brudnych
duszach”, co było puszczeniem oczka do starszych widzów, za to ode mnie ogromny
plus, lubię takie elementy w filmach.
Nie oszukujmy się, „Pokemon: detektyw Pikachu”
to nie komedia górnych lotów, ale również nie niszowych, szczerze mówiąc byłam pozytywnie
zaskoczona tym jak dobrze została nakręcona i jak dużo w niej jest zwrotów
akcji, z resztą same pokemony robią z niej hit dla dorosłych jak i dla dzieciaków.
Idąc do kina polecam wybrać seans z napisami bez dubbingu, ja byłam właśnie na
dubbingu i głos Macieja Stuhra jako Pikachu nie bardzo mi pasował do tej postaci więc warto
wybrać oryginalną opcję.
Komentarze
Prześlij komentarz