Filmy, które wizualnie zachwycą każdego. Pewnego razu w... Hollywood

 





  
  Once upon a Time in Hollywood, czyli dziewiąty film Quentina Tarantino nazywany jest ukłonem w stronę kina, wisienką na torcie Hollywoodzkiego świata i kwintesencją złotej ery krainy filmów.

    Pewnego razu w Hollywood jest pełen symboli słynnej epoki przełomu lat 60 i 70-dziesiątych Ameryki. O ile fabuła filmu jest raczej prosta, a film jest zbiorem pełnej ilości wątków to jest to typowa zabawa kinem Tarantino, który pokazał, że może zrobić z kinem cokolwiek chce. Dla większości wielbicieli filmów, którzy nie chcą doszukiwać się drugiego dna obraz może być co najmniej standardowy, jednak śmietanka aktorska i wiele znanych wątków spowodowało, że "Pewnego razu w... Hollywood" otrzymał 7-minutową owację na stojąco na festiwalu filmowym w Cannes w 2019 roku, został nominowany do 10 Oscarów, w tym jest uhonorowany Oscarem za rolę drugoplanową dla Brada Pitta i najlepszą scenografię dla Barbary Ling i Nancy Haigh.

Główny wątek opowiada o fikcyjnej parze przyjaciół: Ricku Daltonie ( Leonardo DiCaprio) i Cliff Booth (Brad Pitt). Rick jest aktorem, który próbuje wybić się w westernowym serialu, ma niezbyt pozytywną reputację w swojej branży, jego dublerem, a przy okazji "chłopcem na posyłki" jest nieco bardziej ułożony Cliff. W filmie jest również sporo realnych postaci, takich jak polski wątek Romana Polańskiego, który został zagrany przez Rafała Zawieruchę i jego piękną żonę, gwiazdę w tamtych czasach Sharon Tate odgrywaną przez Margot Robbie. Postać Polańskiego została ukazana w formie wiodącego reżysera tamtych czasów. W rolę trzecioplanową została uplasowana właśnie Robbie, które przedstawiła Tate jako uroczą, optymistyczną i utalentowaną kobietę. Mnóstwo kadrów z nią jest pozytywnych dla oczy i nastawiających optymistycznie do życia. Kadry miasta, kina i najmodniejszych ubrań tu nie zabrakło.




Ewidentnie świetną rolę odegrał Brad Pitt, który ma na koncie ogromny bagaż i doświadczenie aktorskie, że wręcz rządzi ekranem. Z resztą podobnym doświadczeniem prezentuje się DiCaprio. 





"Pewnego razu w... Hollywood" to też zebranie tak znanych nazwisk w USA, że aż można zaczynać się zastanawiać czy cały budżet został wydany na gażę i scenografię. W filmie występuje m.in Al Pacino i Kurt Russell.




Świetne są również sceny podczas kręcenia telewizyjnego westernu Daltona z małą, niemalże 8-letnią i utalentowaną Julią Butters.

Scenografia jest naprawdę wyjątkowo zrealizowana, cały film główni bohaterowie podróżują po idealnie odwzorowanym Los Angeles lat 60-dziesiątych Cadilliaciem Couple Deville z 1966 roku. Specjalista ds. samochodów Steven Butcher w wywiadzie dla "The Wrap" przyznał, że w filmie było użytych 4000 samochodów by miasto przypominało czasy, w których odbywa się akcja.

Ciekawym wątkiem jest również subkultura hipisów, gang Masona i masakra w domu Polańskiego podczas, której zginęła Sharon Tate nosząca dziecko reżysera. Tarantino zmienił to w krwawą jadkę, która kończy się niesamowicie słodko, a wręcz bajkowo tak jak powinno się skończyć, zapewne to tak zachwyciło krytyków. 



Pewnego razu w Hollywood to mnóstwo bajecznej popkultury, "smaczków" złotych czasów, spaghetti westernów i kadrów typu "Golden hour". Cudownie zachodzące słońce to pewniak w prawie każdym ujęciu, który przywoła w nas bardziej lub mniej sentymentalny nastrój.

Dodatkowo tytuł jest nawiązaniem do filmu Sergio Leone pt: "Dawno temu w Ameryce". włoskiego reżysera i przedstawiciela gatunku tzw. spaghetii westernu.








Czy "Pewnego razu w Hollwood" to arcydzieło pełne sztuki i klasy filmowej ?

Nie do końca. Dla wielu może być tu za wiele wątków, a film okazać się zbyt długi. Jednak zadając pytanie:

Czy jest to pozycja pełna świetnej obsady, pięknych kadrów i ukierunkowana na film jako sztukę samą w sobie odpowiemy już zdecydowanie tak !

"Once upon a Time... in Hollywood" to gratka dla wielbicielu amerykańskiego snu, drogiego hypu i wszystkiego co jest kojarzone jako piękne i niedoścignione w otoczce zabawnych wątków oraz utalentowanych i lubianych postaci.

Jak to powiedział Tarantino: "Viva La Cinema", krótko komentując tę swoją autorską wizję kina, do której scenariusz pisał 5 lat !

A więc Viva La Cinema! I to miejmy w głowie oglądając to dzieło.


Komentarze

Popularne posty