"Komora'' wreszcie

       "The Chamber", "Komora'' jest ekranizacją książki o tym samym tytule, którą napisał John Grisham.Wyreżyserowania podjął się James Foley w 1996 roku.

       Film opowiada o młodym prawniku Adamie, który dowiaduje się, że jego dziadek jest jednym z członków rasistowskiego klanu urządzającego lincze, w których zabija się murzynów.Przebywa on obecnie w więzieniu od ponad 9 lat i jest skazany na śmierć w komorze gazowej za zamach i zabicie dwóch małych chłopców.Egzekucja ma odbyć się za 28 dni.Główny bohater zatrzymuje się u swojej ciotki Lee i postanawia pomóc krewnemu.Ma zamiar zostać jego adwokatem.Początkowo scpetycznie nastawiony więzień zgadza się.Rozpoczyna się nierówna walka z czasem.Adam z pomocą innych prawników zgłasza wiele apelacji do sądów.Pomaga mu też Nora Stark, asystentka gubernatora, któremu zależy tylko na rozgłosie swojej osoby.Prawnik dowiaduje się też o rzekomym wspólniku R.W, którego miał Sam podczas zamachu.Trwają apelacje ostatniej szansy.Jednak ostatecznie Cayhall zostaje skazany.Umiera w komorze gazowej.

         Obejrzałam ten film, bo ogromnie zaciekawiła mnie książka.Polecam tytuły Grishama, mistrza prawniczego thrilleru.Muszę jednak zaznaczyć, że lekko się rozczarowałam filmem.Brakowało mi kilku ciekawych aspektów.Film nie był porywający, miejscami nudził.Muszę jednak pochwalić twórców za doskonały dobór aktorów.Idealnie byli dopasowani do bohaterów książkowych.

       Po pierwsze, nie rozumiem czemu miało służyć rozwinięcie postaci Nory Stark.Myślę, że to było niepotrzebne i nie wnosiło nic do filmu.Przez to brakowało mi rozwinięcia innych aspektów, dzięki którym widz mógłby lepiej zrozumieć akcje.Mowa tu np. o postaci Goodmana.Nie zagrał on tu zbyt dużo, a myślę, że jego rola byłaby jedną z kluczowych.

      Dodatkowo myślę, że scenarzyści nie postarali się zanadto.Książka była pomysłem na idealny scenriusz.Naprawdę pomysł był świetny.Jednak w filmie nie było to zbyt dobrze przedstawione.Wiele scen nudziło, bo jak już wspominałam niczego dobrego nie wnosiły do filmu.

     Postać Adama Halla, w którego wcielił się Chris O'Donnell.Co do samego aktora jest on niestety bezbarwny i niczym się nie wyróżniający.Jednak ma coś wzbudzającego sympatię.Mimo wszystko pasował do tej roli.Idealnie odwzorował postać młodego przestraszonego prawnika, który 'chwilę' po studiach ma zająć się sprawą wyroku śmierci.Uważam, że jego kreacja była strzałem w dziestątkę.Ośmielę się napisać teraz, że to naprawdę dobry aktor.

      Co do Gene Hackmana (Sam Cayhall) to oczywiście się nie rozczarowałam.Zdobywca dwóch statuetek akademii świetnie dopasował się do roli niedoszłego zamachowca i rasisty.Razem z O'Donnellem tworzyli naprawdę dobrą 'parę'.Podobały mi się także chwile skruchy skzańca.To było przygnębiające , że taki staruszek musi zostać zagazowany, a wszyscy wiemy, że po prostu na to nie zasługuje.

        Faye Dunaway odtwórzczyni roli ciotki Lee Adama i jednocześnie córki Sama nie popisała się zbytnio.Pamiętamy ją jako naprawdę 'dobry materiał ' choćby z 'Afery Thomasa Crowna'.Pozostaje jednak na pocieszenie to, że może po prostu nie miała się jak wykazać, albo po prostu w jej żałosnym alkoholicznym upadku był urok.

       Chciałabym też zauważyć postać sierżanta Packera, którego zagrał Bo Jackson I.Aktor pracował nad niemalże kilkoma filmami, o ile się nie mylę nie dostał znaczącącej roli, w którymś z nich.Zastanawiam się dlaczego.Bardzo podobała mi się jego kreacja w 'komorze'.Widać było bez słów, że sierżant to dobry człowiek i współczuję Samowi.Myślę też, że takimi scenami twórcy manipulowali widzem.Tworząc u niego współczucie, ale i też ukazując prawdziwe sumienie Sama.Więzień cały czas obraża czarnych ludzi, kiedy to właśnie jego przyjaciel Packer jest przedstawicielem tej rasy.Widzimy jak starszy człowiek z trudem chce przeprosić sierżantaa ,a do tego on wybacza mu.Wtedy każdy już wpada w pułapkę i szkoda mu Sama, co moim zdaniem jest plusem.

      Kolejną rzeczą, którą chce zauważyć są dwie sceny, które naprawdę mi się podobały.

      Pierwszą z nich jest Adam zeznający w sądzie i opowiadający o prawdzie Sama, który wychowując się poznał tylko nienawiść.Twórcy dołączyli do tego spokojną cichą muzykę w tle, która dopełaniała całą akcje.Myślę, że było to przekonujące.

      Kolejną sceną był ostatni moment egzekucji Sama.Wydaję mi się, że filmowcy chcieli oprzeć na tym cały film.Jednak mimo wszystko podobała mi się.Niehumanitarna śmierć więźnia i ucieczka jego adwokata, który nie sprostał zadaniu jednocześnie będącego jego wnukiem.

      Kończąc chce zaznaczyć, że oczywiście filmu nie można porównać do książki.Dlatego bardzo ją polecam.Ostatecznie obraz ten także mogę pochwalić.Można go obejrzeć po prostu z czystej ciekawości.
Dziękuję :)


Komentarze

  1. ~makedreams...29 lipca 2011 02:41

    Raczej nie oglądne ;/// trafilaś ,,polecenie w notce'' w mini konkursie ! ;dw następnej notce, polecimy Twojego bloga !makedreamscometrue.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że znowu jesteś. www.tartakxd.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty