"Zemsta Szeryfa" (Hang'em High)
Film-western, którego jak zwykle głównym bohaterem jest rewolwerowiec. Były stróż prawa zostaje niesłusznie oskarżony o mordesrstwo i samoosądzony przez 9 mężczyzn. Zostaje uratowany i przewioziony do miasteczka, gdzie ma odbyć się jego rozprawa. Tam zostaje oczyszczony z zarzutów i uzyskuje posadę szeryfa. Chce zemścić się na swoich oprawcach, ale musi doprowadzić ich żywych pod próg sprawiedliwości.Schwytuje już kilku, ale wywiązuje się kolejna sprawa.2 chłopców i jeden mężczyzna zostają oskarżeni o morderstwo i kradzież bydła.Szeryf wie o niewinności chłopców i nie pozwala na kolejny samoosąd, ale niesprawiedliwy sędzia całą trójkę skazuje na powieszenie.Mężczyzna zostaje postrzelony przez resztę swoich oprawców, którzy wiedzą, że popełnili błąd i są ścigani.Rewolwerowcem opiekuje się Rachel - kobieta, która także szuka zemsty na ludziach, którzy zabili jej męża, a ją brutalnie potraktowali.Gdy Cooper wraca do zdrowia jedzie by schwytać swoich ostatnich wrogów.Niestety jest zmuszony ich zabić.Wraca do miasta i ostatecznie pozostaje jako Szeryf, w mieście, które wcale nie ma odpowiedniego kodeksu prawa. Jak już wspominałam jest to trochę inna odmiana westernu.Klimat jest już to brutalniejszy.W innych filmach pomimu tragicznych wydarzeń czuło się ten specificzny spokój."Zemsta szeryfa'' to już co innego, mimo to bardzo podobał mi sie ten obraz.Jego największymi zaletami chyba była ciągła akcja, bardzo szybka, dlatego film oglądało się jednym tchem oraz oczywiście znakomity Clint Estwood. Bardzo dobre ujęcia i zbliżenia, które niestety czasem mi nie pasowały.To chyba jeden z niewielu wad filmu, a mianowicie montaż, który możliwe, że był zamieżony, ale jeżeli zwróciło się dokładniej uwagę, to naprawdę raził w oczy ilością rzuconych scen w tym samym czasie.Mimo wszystko akcja była doskonała.Początek dzieła już wskazywał na to, że będzie to twardszy orzech do zgryzienia,Brutalny samosąd i potraktowanie człowieka, aż zaczęłam się zastanawiać co będzie jak na samym początku zabiją Clinta.Kolejny raz też dostajemy lekcje o moralności, prawdziwym honorze i prawie, które w tym miasteczku do końca nie było prawidłowo przestrzegane. Oczywiście niezmiernie podobała mi się rola Estwooda.Jest to zdecydowanie jeden z niewielu króli Westernu.Jak zawsze wcielił się odrobinę znudzonego, ale za to jakiego moralnego mężczyznę.Jego mimika i ruchy jak zawsze zachwycają.Szeryf, którego grał nie ugiął się i mimo chęci zemsty potrafił okazać też serce.Jednak rozczarowująco nie uczynił już nic by uratować chłopców, no ale co miał zrobić ? Rzucić się na kata ,by całe miasto go zlinczowało? jest już jakaś wymówka.Mimo to Clint sprawdził się nieodwołalnie i nawet mogię powiedzieć, że pewnie bez niego ten film stracił by wiele, możliwe jest też, że stał by się nudny. Pat Hingle w roli sędzii Fentona, który teoretycznie chce by w mieście rządziło prawdziwe prawo.Przynajmniej tak mówi, bo działa innaczej.Nie słucha szeryfa, którego zatrudnił i niesprawiliwie wiesza dwóch chłopców, nie tylko ich z resztą z obawy o swoją opinie.Jego postać też mi się podobała. Chciałam też zwrócić uwagę na tajemniczą kobietę Rachel, w którą wcieliła się Inger Stevens.Jej rola rozwinęła się dopiero, na końcu filmu, a i tak bardzo skąpo, a szkoda, bo dodawała obrazowi świeżości.Myślałam też, że jakoś rozbuduję się wątek jej i szeryfa, ale twórcy bardzo zaoszczędzili na końcu dzieła i to mi sie nie podobało, czułam pewien niedosyt.Choć może to było zamierzone.Ta tajemniczość. Co do muzki, jak już wspominałam była inna niż w typowych westernach.Motyw już nie był ''sielanką'' jaka towarzyszyła jeźdzcom.Od początku słyszymy bardzo wysoką,szybką melodię, której przewodzą instrumenty szarpane, które dodają filmowi klimatu który z resztą ciągnie się przez cały film, a tym razem wyrażenie ''ciągnie'' użyłam wyłącznie w pozytywnym sensie. "Hang' Em High" zdecydowanie polecam fanom westernów i Clinta Estwooda.Z resztą nie tylko im, ale także widzom, którzy szukają czegoś innego prócz wzorowego szeryfa.
Komentarze
Prześlij komentarz