West Side Story

  ''West Side Story'' to musical z 1961 roku.Reżyserią historii zainspirowanej "Romeem i Julią'' Szekspira zajęli się Robert Wise i Jerome Robbins.Mimo że uwielbiam tego typu filmy, ten nie przypadł mi do gustu.   

      Akcja dzieje się na Nowo Jorskim Manhatanie, gdzie ''wojnę'' toczą dwa młodzieżowe gangi, Amerykanie nazywający się ''odrzutowcami'' i emigranci z Porto Rico zwani ''rekinami''.Dwie grupy cały czas ''wchodzą sobie w drogę'', a teoretycznie porządku pilnuje subiektywnie nastawiony policjant, który cały czas pojawia się w miejscu walki.Na zabawę, gdzie obecne są dwie grupy przychodzi siostra lidera portorańczyków i zakochuje się od pierwszego wejrzenia. ze wzajemnością w byłym przewodniku wrogów swojego brata.Zakochani muszą się ukrywać.Wkrótce ma odbyć się walka decydująca o tym do kogo będzie należeć ulica.W feralnym dniu, Tony, który kocha się w Mari postanawia także walczyć.Przybywa na miejsce i wszystko wymyka się spod kontroli, podczas bójki giną przewodnicy dwóch gangów.Maria dowiaduje się o tym, że jej ukochany zabił jej brata ,ale mu wybacza i postanawiają razem wyjechać.Jednak chłopaka chce zabić inny członek gangu emigrantów, ostatecznie jego zamiary dochodzą do skutku, a Maria swoją osobą przekonuje dwie grupy o bezcelowości ciągłej nienawiści.
     Ta ekranizcja teatralnego przedstawienia jest powszechnie znana jako 'zerwanie z rewiową, beztroską i kompletnie odrealnioną konwencją klasyków z Fredem Astairem i Ginger Rogers'.Otrzymała ona 10 Oscarów i kilka innych nagród.Muzyką zajął się Leonard Bernstein, zaś choreografią Jerome Robbins.Jednak mnie, jak już wspomniałam nie przypadła ona zupełnie do gustu.''West Side story'' jest strasznie sztuczna i nienaturalna, może i układy taneczne są dopracowane, ale zbyt przesadzone.A muzyka jest niedobrana i nieładnie mówiąc ''kiczowata''.
      Zaczynając od gry aktorskiej to nie jest źle, w końcu widzimy tu Natalie Wood.W roli delikatnej, zakochanej dziewczyny sprawdziła się bardzo dobrze, pokazała swój słowiczy i słodki głosik.
       Swoją uwagę też zwrócili na mnie Rita Moreno i George Chakiris, dostali za swoje role złote statuetki i myślę, że te nagrody są akurat zasłużone.Świetnie odegrali postacie Hiszpanów z temperamentem, który wprost z nich emanował.
      Niestety muszę dodać kilka niemiłych rzeczy, w przeciwnym razie byłabym  niekonsekwentna.Kompletnie nie spodobały mi się role Richarda Beymera, czyli Tonego i Russa Tamblyna, czyli Riffa.Ten wydał się trochę ''ociężały'' w swojej roli.Owszem, popisał się sprawnością poziomu kaskadera lub atlety, ale jego gra aktorska i śpiew nie przypadły mi do gustu.Co do Beymera to też nie byłam zachwycona, wywarł on na mnie podobne wrażenie co kolega z planu z wyjątkiem, że on bardziej pasował do swojej roli - ''ciapowatego'' Romeea.
       Chciałabym także poruszyć problem występujący w tym filmie.Mianowicie walkę ras i imigrację do Stanów Zjednoczonych.Myślę, że to było trafione, bo wydaje mi się, że w tamtych latach była to aktualna sprzeczka.W filmie świetnie były pokazane tragiczne konsekwencje tych niepoważnych i niepotrzebnych konfliktów.
       Wyjątkowo rażąca w ''west side story'' była scenografia i w tej kategorii nie rozumiem otrzymanego oscara.Prawie wszystko było kręcone w studio, widać pełno sztucznych makiet, do tego to nietrafione oświetlenie.Psuło to klimat filmu.


       Choreografia byłaby dobrym elementem, bo układy taneczne były bardzo przyjemne, gdyby nie pojawiała się tak często w tej ilości.Rozumiem, że to musical, ale początkowe sceny walki, do których przeciwnicy sobie radośnie skaczą były zdecydowaną przesadą.Dawały efekt odwrotny do zamierzanego.Komiczny.

     Muzyka także nie zachwycała, szczególnie teksty piosenek.Odrobinę prostackie, w dodatku w ustach niektórych ludzi kompletnie odrzucały widza.
      Zaletą filmu jest zdecydowane zakończenie, szybkie, może i za szybkie, ale jest czymś w rodzaju ulgi po ciągnącym się tanecznym środku.Możemy także wyciągnąć pewien rodzaj morału.
     Ostatecznie to klasyka, dlatego wypada obejrzeć.Ale ja osobiście nie rozumiem tylu otrzymanych oscarów i fenomenu filmu ...którego przecież nie było.



Komentarze

Popularne posty